Opowieści ze stajni #2: Capcom

Kontynuując wątek stajni, rozpoczęty kilka dni temu przy okazji streszczenia i przedstawienia Wam historii Konami, dzisiaj zajmiemy się kolejnym niewąskim producentem gier mieszczącym się w kolebce wyżej wspomnianego Konami – w Osace. Mowa tutaj o wielkim Capcomie. Panie i Panowie – zapraszam do zwiedzania stajni numer 2.

Dziecko jednorękiego bandyty

Rozpoczęło się to wszystko w roku 1979. Firmami odpowiedzialnymi za powstanie znanej milionom graczy korporacji były I.R.M. Corporation oraz podległa jej Japan Capsule Computers. Obie te firmy zajmowały się w Kraju Kwitnącej Wiśni produkcją, a także dystrybucją różnej maści sprzętów grających. I nie mówimy tu – jak w przypadku początków Konami – o wynalazkach typu szafy grające, ale i tym razem na samym początku nie jesteśmy ściśle powiązani z rozrywką związaną z grami komputerowymi – bardziej z automatami typu „jednoręki bandyta”, bądź darts, czyli gra w rzutki. Czyli jest jakby nieco bliżej temu, z czym obecnie kojarzy się nam Capcom, ale to wciąż jeszcze nie to. Dwa lata później, w roku 1981, korporacja zmienia nazwę na SANBI.

capcom_logoNa obrazku: Logo firmy Capcom. Niezmienne od początku istnienia tej korporacji na rynku.

Kapsułki do grania

Sama nazwa Capcom została użyta po raz pierwszy w roku 1983 – dokładnie 11 czerwca. Pamiętacie firmę Japan Capsule Computers z poprzedniego akapitu? Capsule Computers. Tak jest, znacie już więc tę prostą genezę nazwy Capcomu. Ale co w ogóle miały oznaczać te „kapsułkowe komputery”? Cóż, była to odpowiedź korporacji na zyskujące w tamtym czasie popularność komputery osobiste. Hasłem reklamującym produkty nowo powstałej firmy było wszak „kapsułka napakowana po brzegi radością z grania„. Hm… Nie będę wnikał kto był za to odpowiedzialny i co wcześniej palił. Najważniejszym jest, że oto właśnie powstała spółka, zajmująca się wydawaniem softu, czyli oprogramowania. Oczywiście głównie w postaci gier.

Jeszcze w tym samym roku nowe dziecko wydaje na świat swój pierwszy w pełni autorski automat – wciąż jeszcze w postaci tak zwanego „coin-operated”. Coin-op to automaty w stylu starych klasycznych pinballi, nie mających w swojej budowie nawet wyświetlacza wideo. Wrzucasz monetę i od twojej wygranej w dużej mierze zależy szczęście. Mowa tutaj o automacie o nazwie Little League. Niedługo później nadchodzi czas na maszynę o podobnych parametrach – Fever Chance.

capcom_littleleague

capcom_feverchanceNa obrazkach: Pierwsze automaty typu „coin-op” pod znakiem Capcomu. „Little League” (u góry) oraz „Fever Chance” (na dole)

Dziewicze shootery i wejście na rynek domowych konsole

Na większą rewolucję czas nadszedł rok później, a więc w 1984. Oto jest chwila, aby światło dzienne ujrzała pierwsza gra wideo na automaty ze stajni Capcomu. Vulgus, bo taka jest jej nazwa (z łaciny znaczy po prostu „ludzie”), to shooter scrollowany wertykalnie. Był to świetny materiał na grę na automat – bardzo grywalny, z ciekawymi pomysłami i udaną oprawą graficzną. W grze lataliśmy małym statkiem, mieliśmy dwa tryby ognia (nieograniczone naboje oraz limitowane bomby), zebrać mogliśmy pojawiające się power-upy, a cała gra nie była podzielona na etapy – po prostu w pewnym momencie zmieniało się tło, jako umowny „level-up”. Czego chcieć więcej od debiutu na rynku gier arcade?

capcom_vulgusNa obrazku: Grafika promująca grę „Vulgus”, automat z nią, oraz screen z samej rozgrywki

Mijamy powoli rok 1984 i przenosimy się do grudnia roku następnego. Capcom decyduje się na wydanie portu swojej gry z automatów na konsolę Nintendo. Równo w rok po premierze na automatach, pierwszą grą na Famicomie pod szyldem Capcomu jest ponownie wertykalny shmup, tym razem osadzony w realiach drugiej wojny światowej – 1942. Co ciekawe, naszą misją w owej produkcji jest zniszczenie… japońskiej floty powietrznej. Data ta jest punktem zwrotnym w historii Capcomu. Od tego momentu, korporacja zmienia swój priorytetowy target i skupia się na wydawaniu gier na domowe konsole – w tym oczywiście na Famicom. Z tego też firma zyskiwać będzie swoje największe dochody.

capcom_194203Na obrazku: Japońska okładka gry „1942”, wydanej na tamtejszego Famicoma.

Wznoszenie własnego pomnika

Druga połowa lat 80. to dla Capcomu pasmo wielkich sukcesów na nowej drodze elektronicznej rozrywki. Pojawia się wtedy wiele szlagierowych tytułów, które często stanowiły zalążek ogromnych serii i franczyz. Świadczy to o dobrych decyzjach i słusznych krokach odpowiedzialnych za to ludzi. W roku 1986 na NES pojawiają się dwie kolejne gry Capcomu znane wcześniej z arcade’owych wersji. To Commando oraz Ghost n’ Goblins. Obu gier nie trzeba przedstawiać nikomu, kto miał choć najmniejszy kontakt ze światem gier. Ta druga jest często uznawana za jedną z najlepszych gier w amerykańskich rankingach biblioteki NES.

Niebieski robot i zielona Blanka

Do tego momentu produkty capcomowskie kojarzone były przeważnie z grami zręcznościowymi, charakterystycznymi dla automatów. Rok następny, to kolejne dwa wielkie wydarzenia w kronikach stajni i swojego rodzaju rewolucja jeżeli chodzi o gatunki wydawanych gier z logo Capcomu. Po pierwsze – pojawia się na automatach jedna z najważniejszych w historii gier bijatyka. Początek wielkiej marki – wydana w sierpniu gra Street Fighter. Grudzień przyniósł graczom nie mniejszy cios – zwłaszcza tym, lubiącym się w platformerach – na scenę gier wkracza „Blue Bomber”, czyli oczywiście Mega Man (Rockman). Spośród prostych, intuicyjnych gier, posiadających płytki poziom skomplikowania rozgrywki, wyłoniła się bogata, rozbudowana i niezwykle wymagająca platfotmówka, którą z czasem pokochała rzesza graczy na całym świecie. Chociaż początkowe zarobki Mega Mana wcale nie przekonywały Capcomu do stworzenia sequela, ten jednak ostatecznie ujrzał światło dziennie (Mega Man 2/Rockman 2: Dr. Wily no Nazo – 1988). Wtedy to właśnie popularność serii wystrzeliła w górę i postać Rockmana stała się prawdziwą maszynką do zarabiania przez stajnię pieniędzy. Obecnie seria wraz ze spin-offami liczy ponad 50 (!) oficjalnych gier.

capcom_nescoverNa obrazku: Wydania capcomowskich gier na konsolę NES charakteryzowały się okropnymi grafikami oraz cyberpunkową siatką na okładkach. Powyżej słynna okładka do „Mega Mana”.

Później nadeszły jeszcze takie klasyki jak Strider, Little Nemo: Dream Master, Gun.Smoke, Bionic Commando, Might Final Fight, czy Code Name: Viper. Capcom przeniósł także na ekran podłączony z konsolą wiele postaci znanych z produkcji Disneya. W stajni tej narodziły się pikselowe odpowiedniki Sknerusa McKwacza (Duck Tales 1 i 2), Arielki (The Little Mermaid), Mickey’a (Mickey Mousecapade), Agenta Kaczora (Darkwing Duck), Brygady RR (Chip n’ Dale Rescue Rangers 1 i 2), czy Baloo (Tale Spin). Wiele z wymienionych w tym akapicie tytułów to prawdziwe skarby wśród gier na tę platformę.

capcom_disneyNa obrazku: Niektóre z disneyowskich postaci, które znalazły swoje miejsce w grach od Capcomu. Źródło: www.capcom-unity.com

Z szacunkiem do własnych dzieci

Capcom nie odcinał się nigdy od produkcji, dzięki którym usłyszał o nim świat. Bardzo chętnie z nostalgią powraca do swoich korzeni i wydaje kolejne części swoich gier w stylu retro. Tak było np. z 9. i 10. częścią Mega Mana, które to pojawiły się na konsolach nowych generacji, a wizualnie przedstawiały się identycznie jak ich pierwowzory z konsoli Famicom. Jeżeli już jesteśmy przy temacie Mega Mana, warto też zwrócić uwagę na tytuły, które pojawiły się z okazji 25-lecia tej postaci – fanowska produkcja Mega Man 25th Anniversary oraz oficjalnie wydana darmowa Street Fighter x Mega Man, świętująca także 25-lecie serii Street Fighter. Capcom tworzył też często gry, w których mieszały się różne uniwersa i postaci z różnych serii. Pograć mogliśmy m.in. w takie gry jak Capcom vs SNK, bądź Capcom vs Marvel. Za takie zagrania zawsze mam szacunek do postępujących w ten sposób korporacji, które pamiętają o swoich początkach i które chętnie puszczają oczko graczom takim jak my.

capcom_megamanstreetfighterNa obrazku: Grafika pochodząca z gry „Street Fighter vs Mega Man”, wydanej w 2012 roku z okazji 25-lecia obu tych tytułów. Źródło: www.destructoid.com


Po trzykroć Capcom

Zgodnie z tradycją, przestawiam moją subiektywną trójkę najważniejszych gier do Capcomu na konsole NES oraz Famicom.

capcom_megaman01

capcom_megaman02

  • Mega Man (1987) – według mnie jedna z najlepszych gier na tę konsolę. Na pewno w moim ścisłym „Top 3”. Świetny świat przyszłości rządzony przez maszyny i roboty – przestawiony nie mrocznie i przygnębiająco, a zabawnie i z poczuciem humoru. Świetnie zaprojektowane poziomy, przeciwnicy oraz bossowie, po pokonaniu których zyskiwaliśmy ich umiejętności. To były elementy, dzięki którym seria ta, składająca się na Famicomie aż z sześciu części, zyskała tak wielką popularność. Gra była bardzo trudna, ale w ten „przyjemny” sposób, który jednak nie odpychał gracza od telewizora. To ona nauczyła mnie cierpliwości podczas grania. Każda kolejna część stoi na bardzo wysokim poziomie, ale to jednak z częścią pierwszą wiąże mnie najmocniejsza więź, no i to ona była początkiem tej wielkiej serii gier z Mega Manem.

capcom_194201

capcom_194202

  • 1942 (1985) – wyróżniam ten tytuł, ponieważ stanowi on solidne i odważne wejście Capcomu na konsole domowe. To, w czym firma czuła się najlepiej, czyli scrollowane pionowo shootery, zostało właśnie dzięki 1942 przeniesione na Famicoma i rozpoczęło napływ tylu wspaniałych pozycji na tę konsolę. Całkiem niezła graficznie, jak na tamte czasy. Grało się w nią jednak trochę topornie – dopiero jej starszy brat wydany trzy lata później, czyli 1943, rozwinął moim zdaniem wszelkie pomysły poprzedniczki i wyglądał już tak, jak powinien wyglądać w pełni kompletny shmup na tę konsolę.

capcom_ghostgoblins01

capcom_ghostgoblins02

  • Ghost n’ Goblins (1986) – pierwszy platformer od Capcomu. Gra wymagająca, trudna i bardzo surowa. Jednak zdolna rozpalić serca graczy i stać się jedną z najważniejszych i najbardziej znanych gier na platformę NES. Gra, która przyczyniła się w znacznym stopniu do niebywałego wzrostu popularności samej konsoli. Bijąca w swoim czasie rekordy sprzedaży w Ameryce (ponad 1,5 miliona sprzedanych egzemplarzy!), stała się również początkiem franczyzy, a gry z logiem Ghost n’ Goblins znaleźć możemy i na nowe konsole.

Na koniec prezentujemy zbiór famicomowych/NES-owych ekranów tytułowych ze stajni Capcomu, okraszonych wspaniałą muzyką z ich własnych gier (seria Mega Man oraz Mighty Final Fight). Autorem tego dedykowanego zestawienia „the best of” jest Bartman Sobex, za co bardzo dziękujemy!

 

daf