Historia FamiCON

Było to dawno, dawno temu…

Duża większość z nas była wtedy dzieciakami, które miały nieodpartą ochotę zrobić coś wielkiego, ale wiek i możliwości trochę w tym przeszkadzały. Jednak coś trzeba było zrobić – wprowadzić w życie spotkanie w realnej rzeczywistości, a nie tylko pisać w poszczególnych działach na wirtualnym forum. Oto grupka bachorów, którzy nadal – w czasach gdy wszędzie wokół rządziło już PlayStation 3 – pałali wielką miłością do Pegasusa i gier z naszego dzieciństwa, zorganizowała wspaniały cykl spotkań, które zmieniły życie wielu z nas.

Początki były trudne, jak to przeważnie bywa przy takich przedsięwzięciach angażujących ludzi z całego kraju. Miesiące wyrzucania z siebie pomysłów, które albo ciężko było zrealizować, albo wielu osobom nie pasowały lokalizacyjnie oraz terminowo. Ostatecznie odchodziły one w zapomnienie. Cytując niezapomniane demo z naszego pierwszego spotkania – „3 lata nadziei… 2 lata trudności i niepowodzeń…”. Potrzeba nam było jakiegoś silnego impulsu. Bodźca, który zmotywuje nas wszystkich i pokaże, że wspólne spotkanie nie jest rzeczą nie do przeskoczenia, ale coś, co da się wspólnymi siłami bez problemu osiągnąć – wystarczy, że każdy dołoży coś do siebie i pokaże, że ma na to chęci. Po prostu. Długo wyczekiwany impuls w końcu nadszedł. Zaatakowali nas nim MWK oraz Spazz4. Zasiali w nas wszystkich ziarno nadziei i chęci. Następnym krokiem było więc wybranie lokalizacji. W ruch poszła nawet geometria wykreślna na mapie Polski!

historycon_01Wyrysowana optymalna lokalizacja zlotu autorstwa MWK

Przez wiele miesięcy wielu z nas śledziło ogłoszenia o wynajęciu odpowiedniej sali w internecie, a nawet w papierowych anonsach. Nieocenioną pracę w związku z miejscówką wykonali wyżej wymienieni panowie, ale wyróżnić należy także pomoc i zaangażowanie Ignusa. Jednak w końcu z rozwiązaniem problemu przyszedł Oldschoolowy Dziad (dziat). Miejsce – Laski pod Warszawą. Klimatyczna remiza strażacka na spokojnej wsi. To właśnie to, czego było nam trzeba! Wyszliśmy na ostatnią prostą tej inicjatywy, ale pozostało trochę powalczyć, ponegocjować z „ciocią kumpla”, do której należy remiza, przedstawić się jako poważni kontrahenci, wpłacając zaliczkę oraz cały czas podsycać temat na forum, aby ziarno nadziei nie zagasło. W końcu stało się – mamy remizę! Są kwity, jest rezerwacja, jest radość. Od 10 do 13 lipca 2009 roku – te dni będą należeć do nas! Ale czekajcie, przecież to jeszcze nie wszystko. Przydałoby się ten zlot jakoś zorganizować, prawda?

historycon_02Uczestnicy pierwszego izabelińskiego spotkania

Ponieważ nie zależało nam tylko na tym, aby się spotkać, spojrzeć w oczy, napić piwa i wrócić do domu, potrzebne były jakieś atrakcje i sprzęt. Ciężka sprawa dla małolatów przetransportować przez pół kraju telewizor, konsole i inne rzeczy potrzebne do grania. Zwłaszcza, że na naszym pierwszym spotkaniu samochodami przyjechały zaledwie dwie osoby. Tutaj z pomocą przyszła ekipa z Warszawy. Była ona najbardziej liczna, a poza tym była po prostu najbliżej miejsca docelowego. Ostatecznie udało się sprowadzić wystarczającą ilość klasycznych telewizorów, spokojnie wystarczyło ich na kilka stanowisk do grania, a kilka pozostało nawet nieruszonych. Ciężkim zadaniem było też nagłośnienie takich rozmiarów sali. Dzięki nieocenionej pomocy, wiedzy oraz sprzętowi v_jupitera (aboabo), udało się jednak dopiąć to na ostatni guzik. Wszystko wyszło wręcz perfekcyjnie, zupełnie jakbyśmy wcześniej organizowali dziesiątki takich konwentów! A przecież byliśmy jeszcze dzieciakami, które – jak mogłoby się wydawać kilka miesięcy wcześniej – porwały się z motyką na słońce.

W przerwach od grania i zapoznawaniu się przy alkoholu, uczestnicy pierwszego FamiCONu mogli brać udział w licznych konkursach, którymi raczyła nas ekipa organizatorów. Wszystko to wyszło w rewelacyjnych proporcjach. Przez te cztery dni (z czego ostatni przeznaczony był jedynie na sprzątanie oraz pożegnania), każdy zdążył trochę pograć, pobawić się, a także zapoznać się z każdym użytkownikiem i skonfrontować go z wcześniejszymi wyobrażeniami.

historycon_03Kadr z pierwszego, zlotowego dema, zaprezentowanego w 2009 roku w Laskach

Było nas koło dwudziestu. Może trochę mniej. Każdy jeszcze z błyskiem szaleństwa młodości w oku i z ogromną pasją w sercu, które to zmotywowały wcześniej do podróży przez pół Polski z Pegasusem w plecaku, aby spotkać się z nieznanymi wcześniej ludźmi. Było to dla nas wszystkich cudowne doświadczenie, które powodowało, że czuliśmy się dumni. Byliśmy po prostu cholernie dumni, że podołaliśmy temu wyzwaniu – wtedy tak niedostępnemu, tak odległemu.

Pierwszy, historyczny zlot był więc za nami. Szlaki zostały przetarte, ale nam było mało. To się nie mogło przecież tak zakończyć. Teraz, gdy już się poznaliśmy, znaleźliśmy idealną salę do spotkań i nabyliśmy doświadczenie z pierwszego FamiCONu, organizowanie kolejnych zlotów ograniczało się głównie do wymyślania coraz to nowszych atrakcji, w które angażowała się coraz większa liczba osób. Pokochaliśmy te nasze wspólnie spędzane dni. Dla wielu z nas było to coś, na co czekało się przez całą resztę roku. Gdy tylko wracaliśmy z Lasek i ochłonęliśmy ze zlotowej gorączki, już myśleliśmy o FamiCONie z kolejną cyferką w nazwie. Już podejmowaliśmy gorące dyskusje na forum, przeganialiśmy się z kolejnymi atrakcjami i pomysłami oraz staraliśmy się podnosić poprzeczkę coraz wyżej. Przestawiliśmy nasze kalendarze od lipca do lipca.

Tam, gdzie retro rozkurwia sufity

Na samym początku lutego 2010 roku Dziat założył na forum temat zatytułowany „FamiCON #2”. Po chwilowej ciszy, karuzela rozkręciła się na nowo. Postanowiliśmy rozszerzyć nasz zlot o wynajęcie kuchni, gdyż rok wcześniej męczyliśmy się z samą zaledwie lodówką oraz przywiezionymi przez nas samych czajnikami elektrycznymi. Na drugim spotkaniu premierę miał także wspaniały, polowy namiot z prysznicem, który zdecydowanie uratował nasze życia. Pogoda w tamtym roku była bowiem wręcz tropikalna. Pojawiły się nowe osoby, które albo nie mogły zawitać na wcześniejsze, dziewicze spotkanie, albo dopiero teraz się do naszej inicjatywy przekonały. Na pewno niemały wpływ miała na to relacja z FamiCONu, która była dla nas wszystkich prezentem gwiazdkowym od aboabo – niemal pół godziny wspomnienia naszych wspólnych szaleństw, ukazanych na filmie.

historycon_04Kilka wariacji logotypu drugiego zlotu

Drugi zlot był powtórką dobrej zabawy sprzed roku, z tą różnicą, że wszystkiego było po prostu więcej. Więcej osób, więcej stanowisk z konsolami, więcej atrakcji, a także więcej dni spędzonych razem w remizie, gdyż FamiCON przedłużył się z czterech do pięciu dni. Nie wszystko jednak przebiegło tym razem bez problemu. Przysłowiową łyżką dziegciu okazał się wypadek z udziałem aboabo, gdy ten zasłabł i rozbił sobie głowę. Ekipa udowodniła jednak, że jest przygotowana na każdą ewentualność i potrafi zachować zimną krew nawet w krytycznych sytuacjach. Wszystko udało się opanować i jeszcze tego samego dnia chłopak wrócił na partyplace ze szpitala. Zlot ponownie zakończył się w świetnej atmosferze, mimo że po fali upałów pożegnał nas ulewą oraz burzą. Nie zdołały one jednak ochłodzić naszych głów i sprawić, że zapomnimy szybko o najlepszych dniach w roku.

Pod znakiem eboli

Przed kolejnym zlotem postanowiliśmy nieco bardziej otworzyć się na otoczenie zewnątrz. Gdzie tylko się dało wieszaliśmy plakaty, informowaliśmy znajomych oraz podobne nam środowiska graczy oraz ogólnie robiliśmy dużo szumu. Czy to wszystko się nam opłaciło? Ciężko jednoznacznie powiedzieć… Fakt jest taki, że spotkanie z numerem 3 szczyciło się dużą frekwencją, ponownie znacznie wyższą niż przed rokiem. Drugi fakt jest jednak taki, że do remizy trafiły osoby, których niemal nikt nie znał, z którymi nikt nie zamienił ani słowa oraz którzy prywatną własność traktowali jak dobro ogółu. Zaczęło znikać jedzenie, zaczęło znikać piwo… Na pewno była to dosyć spora drzazga, która uwierała w samopoczucie wielu osób na pokładzie. Trzeba jednak przyznać, że mnogość atrakcji, gier oraz coraz lepsza organizacja zlotu wystarczająco dobrze maskowała wszelkie niesnaski. Na tyle dobrze, że FamiCON 3 był po prostu kolejnym świetnym zlotem, a dla wielu ponownie najlepszymi dniami w roku. Pojawili się także starzy wyjadacze forum, dla których był to dziewiczy FamiCON, a ich obecność była dla nas wszystkich wielkim wydarzeniem. Z wszystkich plusów oraz minusów na pewno wyciągnięte zostały odpowiednie wnioski, a my wiedzieliśmy już w którym kierunku musi iść organizacja kolejnych spotkań.

historycon_05Plakaty trzeciego oraz czwartego spotkania

Podbijanie poprzeczki

Nie chyba sensu wypunktowywać dalej kolejnych zlotów po kolei. Każdy kolejny FamiCON był poniekąd taki sam, a jednocześnie zupełnie inny. Na pewno staraliśmy się podbijać poprzeczkę organizacyjną coraz wyżej, a jej przeskakiwanie wychodziło nam naprawdę często. Pojawiały się u nas coraz to nowe twarze, ale też niektórzy z bywalców rezygnowali z urlopu w remizie. Przez te wiele lat przewinęło się mnóstwo konkursów, organizowanych nie tylko na sali, ale także na powietrzu, co często było świetnym urozmaiceniem spędzanego razem czasu. Jeden z najlepszych konkursów miał miejsce na ostatnim – ósmym zlocie. „Gra wiejska”, bo tak się właśnie nazywał, była wariacją gry w podchody, z niezwykle wielkim jak na FamiCON rozmachem. Areną rozgrywki były całe Laski. Żur0 wraz z dziatem świetnie to wszystko zorganizowali.
Udało się nam zmaterializować kilka świetnych pomysłów. Na szóstym FamiCONie „wydaliśmy” nasze wspólne czasopismo „Pegagruz”, zawierające recenzje, felietony i inne artykuły autorstwa wielu z nas. Niestety, choć mieliśmy już komplet materiałów na drugi numer, z kilku przyczyn nie ujrzał on nigdy światła dziennego…

historycon_06Dziat dumnie dzierży pierwszy i zarazem jedyny numer „Pegagruzu”

Błędy oraz problemy organizacyjne, które wychodziły w trakcie zlotów, zawsze starano się omówić przed kolejnym spotkaniem, aby dane sytuacje nie miały więcej miejsca. Cały czas dążymy do perfekcji, choć wiemy, że przed nami daleka droga. Nie bylibyśmy Contrabandytami, gdybyśmy nie wprowadzili w całe to przedsięwzięcie odrobiny szaleństwa i improwizacji, ale także ogrom serducha. „Sztab organizacyjny” spotyka się wieczorami na konferencjach telefonicznych, gdzie przez długie godziny potrafi dyskutować nad kolejnymi punktami dotyczącymi kolejnego FamiCONu. Ku chwale zlotów.

Przełomowe spotkanie

Siódmy FamiCON był ostatnim zorganizowanym pod banderą EMU-NES#PL. Podział społeczności na forum, wynikający ze sprzeczki dotyczącej kwestii finansowych spowodował, że na spotkanie to nie przyjechało kilku stałych bywalców zlotu, w tym jeden jego współpomysłodawca. Duża część ludzi wciąż dobrze się bawiła, choć była to poniekąd kurtyna zarzucona na wszystkie niemiłe wydarzenia i rozmowy, które miały miejsce tego roku w remizie. W ogólnym rozrachunku, nawet i ten zlot można było jednak zaliczyć do niezwykle udanych.
Niedługo po zlocie większość aktywnych użytkowników forum usunęła swoje konta, aby założyć nową inicjatywę – Contrabanda.eu. W 2016 roku po raz pierwszy spotkaliśmy się w Laskach pod tą właśnie banderą, choć nigdy nikomu nie zamknęliśmy drzwi do remizy. Po raz pierwszy pojawiła się skrócona nazwa „fCON”, która cementuje przemianę całej naszej społeczności.

historycon_07Etykieta jednego ze zlotowych gadżetów – klasycznej, czerwonej oranżady

Z podniesioną głową w nowych murach

W środkowym punkcie pomiędzy zlotami o numerach 8 i 9 dowiedzieliśmy się, że nasza remiza będzie na 9. zlot niedostępna. Musieliśmy więc poczynić szybkie kroki w znalezieniu innego, równie klimatycznego miejsca. Kilka konferencji telefonicznych pomiędzy organizatorami i gotowe – udało się nam załatwić nowe miejsce! W 2017 roku po raz pierwszy spotkaliśmy się poza murami izabelińskiej remizy. Zlot odbył się w Nowej Wsi pod Pruszkowem. Nowe partyplace miało niemniejszy potencjał niż nasze dotychczasowe lokum. Zdecydowanie podołało ono naszym wymaganiom i już pierwszego wspólnego wieczoru czuliśmy się tam jak w domu. Lokazliacja obfita była w punkty gastronomiczne, markety, a nawet w sklep elektroniczny, który uratował nam nagłośnienie. Mimo że dla wielu z nas Nowa Wieś była nawet lepsza niż wysłużone Laski, wszystko wskazuje na to, że nasz dziesiąty, jubileuszowy ponownie spędzimy „na starych śmieciach”. Musimy wszak zakończyć tę dekadę w miejscu, gdzie spotkaliśmy się po raz pierwszy i wywołać te wspomnienia na nowo. Szampany na 10-lecie otworzymy więc pod Izabelinem!

Nie wyobrażamy sobie, aby kiedyś mogło się to zakończyć – nikt nie da rady zabrać nam tych najlepszych dni w roku, gdy po takiej przerwie możemy usiąść razem na werandzie, czy pod altanką i porozmawiać na ogrom wspólnych tematów. Zawsze damy z siebie wszystko, aby kolejny zlot był tym najlepszym i aby nie powtórzyć błędów z poprzednich lat. Coraz starsi i coraz bardziej dojrzali, możemy spojrzeć w dal z podniesionym czołem, gdyż już zrobiliśmy kawał dobrej roboty, a końca nadal nie widać – nawet gdy zabierają nam naszą dotychczasową miejscówkę. I obyśmy nigdy tego końca nie doświadczyli.

Tekst przygotowany przez dafa