Salamander

Salamandryna – steroidowy alkaloid, który wchodzi w skład toksyny wydzielanej przez gruczoły przyuszne salamandry.

sal 1

Zawieszony w pustce byt, którego istnienie niczym ziarenko piasku na nieskończonej plaży. Daleko wędrowały myśli naszego bohatera, gdy słyszał znajomy dźwięk odpalających się kontrolek Vic Vipera.

Misja: Salamandra

Lokalizacja:???

Przyśpieszenie!

Pociski rakietowe!

Działo pulsacyjne!

Karabin laserowy!

Opcje!!!

Pole siłowe!

„Nie nacieszysz się wszystkimi możliwościami tej maszyny. A gdy osiągniesz ten stan…zresztą sama zobaczysz”

Ręce drżą z podniecenia. Już teraz?

Załadować.

Muszę pamiętać o tym, żeby szanować mojego przeciwnika, tutaj dzieje się coś bardzo dziwnego.

Mutacje przypominają tkankę biologiczną zbliżoną do tej w ludzkim ciele.

To nie jest zwykła misja, to wszystko co przeszedłem, by móc się tu dostać.

Zadanie, któremu podołać mogą tylko wybrani.

Pierwsze fale przeciwników upadają jednocześnie podnosząc możliwości samej maszyny.

To jest ten czas, optymalne ustawienie i tak trochę zajmuje. Mózg.

Planeta walczy ze mną niczym ciało z wirusem. Planeta?

Arterie zwężają się, liczba wrogów wzrasta. Docieram do pewnego rodzaju centrum.

Wydawało mi się, że wtedy pojełam wszystko. Płeć znika, spowalnia czas, staje naprzeciw własnego mózgu. W głowie kołatały się myśli o ataku za pomocą telepatii ale to nie to.

Oto byłem: ja i on. Gdy wyciągnął swoje ręce…

 

sal3 sal2
 

Gdy otworzył trzecie oko.

Zapomina się wtedy o statku. Traci się dumnie uzbierane opcje. Statek tonie rozbity o rozum.

Mogłam jednak kontynuować swoją misję, bez żadnych ulepszeń stanęłam naga w obliczu własnego ja.

sal4

Skup się.

Walczę, wir emocji jest nie do zniesienia.

Z każdym pociskiem rozbijającym się o powierzchnie mózgu czuję jak tracę kolejne informacje, wspomnienia. Dochodzi do wybuchu i zalewa mnie ciemność, pustka przenikliwsza niż ta, którą znałam z przestrzeni kosmicznej.

Lecę dalej, Viper podłączony jest do mojego rdzenia kręgowego.

Wraz z eksplozją mózgu moje procesy myślowe wcale nie ustały.

Może statek myśli teraz za mnie? Zapominam, że mózg jest w głowie… Lecz i poza nią.

Słysze muzykę. Słyszałam już ją wcześniej, układy maszyny jako efekt uboczny jej działania generowały trójkątne oraz pulsacyjne fale, wsparte rytmicznym szumem. Wcześniej nie zwracałam na nie uwagi,  a teraz dźwięki te przenikają resztkę mojego jestestwa. Wiele zawartych jest w nich emocji, wsłuchuję się w nie  brocząc w kanionach mojego wnętrza.

Mijam wybuchające wulkany Czy to marzenie o ejakulacji czy symbol mleka wydobywającego się z piersi matki?

Interpretuję samą siebie, szukam sensu w tym czego jestem świadkiem.

sal5

A maszyny? To widma procesów myślowych – porządku świata, który wpajany był mi od maleńkości, tego co jest ważne a co nie, co wypada robić a co jest zabronione. Wyrasta przede mną machina o czterech mackach, ojciec, syn, duch święty i szatan. Dualizm wszechrzeczy, zero i jeden, obudowanie istoty nas samych poprzez zbędne nazwy i liczby.

Niszczę kolejne warstwy tarczy by dotrzeć do źródła tego kolosa. Eksplozja uwalnia mnie, czuję że jestem coraz bliżej.

Ulga jednak nie trwa długo, zalewa mnie gorąc nie do wytrzymania. Wkraczam w ognistą otchłań. W statek uderzają ogniste ptaki, ich lot przywodzi na myśl ruchy frykcyjne męskiego członka. Ta wilgotność jeszcze nigdy nie była tak złowieszcza.

Płomienie liżą kokpit Żmiji, działa opcji dudnią w rytmie wciskanego spustu, laser przebija się przez ustawicznie wypluwane kule ognia. Fale przeciwników mieszają się z falami pragnień, chce mi się pić, jeść, spać, kochać się, potrzebuję wszystkiego.

Nie mogę już tego dłużej wytrzymać, który to krąg piekielny? Gdzie jest ta cholerna Salamandra?

Smoki szepczą w mojej głowie imiona: Asmodeusz, Samael, Lucyfer. Erupcje lawy są coraz gwałtowniejsze.

Cel misji zupełnie odległy,  jedyne czego chciałam to ujrzeć jutrzenkę przyniesioną w jego rękach.

Posłuchać jego słów.

sal6

Dopiero gdy ogień pochłonął opcjonalne działo oprzytomniałam i zaczełam walczyć z upadłym serafinem.

Jego śmierć przyszła nagle, pysk ziejący ogniem skrywał urojoną figurę pierwotnego zła. Czy w każdym znalazłabym Jego?

Rzeczywistość jednak nie pozwalała mi na dalszą kontemplację zdarzeń. Zaistniałe okoliczności i zmieniające się na moich oczach wymiary wciągały coraz głębiej.

Mijałam myślokształty, napęczniałe pseudokomórki i krwinki, parodię tkanek widocznych pod mikroskopem.

Przybliżenie z każdą chwilą się zwiększa, jakby statek malał, czuję jak wszystko myśli, dąży do powstrzymania mnie.

Jednocześnie w pewnym sensie przyzwalając mi na to, rozumiejąc, będąc gotowym na unicestwienie.

Czaszka? Czym jest ta czaszka i te kości? Materią, czymś co uformowało się z gwiezdnego pyłu przez miliardy lat.

Gotowe by w pył się obrócić.

Gdy to pojmuję staję przed świątynią egipskiego Boga Ra. To już nie Szatan niesie mi światłość, a Twór odleglejszy, zapisany jeszcze dalej w kolektywnej świadomości. Lawiruję między filarami

by stawić mu czoła i jego świetlistemu ja. Daleko gdzieś w mroku widzę twarz, gdy podlatuję bliżej ukazuje mi się hiperego, archebóg w człowieku, prachrystus.

Kleopatra odpowiada mi na pytanie tłumacząc:

Pieśń stwórcy jak i niszczyciela to jedność i że usłyszeć ją można nawet w próżni krańca wszechświata.

Niedługo potem rozbłysła, a osiem księżyców zawirowało wokół jej głowy.

Gdybym jeszcze potrafiła płakać, płakałabym tak długo aż łzy zalałyby cały kokpit.

Żałoba trwała milisekundę, intensywniejszą niż wieczność, wieczność, która zabrzmiała jak żart milisekundę później.

Byłem gotów stawić czoła Salamandrze.

sal7

Czy to posągi z Wysp Wielkanocnych? Pierwszy portret człowieka namalowany przez obcych.

Po części podpis pod swoim dziełem, pieczęć Maoi była nawet tutaj.

Ona była blisko, czułem to. Łaziła po mojej duszy, po ostatnim śladzie mnie.

Dywany rakiet, cztery rozgrzane do czerwoności opcje podkręconych dział laserowych rozpruły płaza jak i mnie samą. Umieram. Znikam.

 

sal8

Misja wykonana, uciekam. Otacza mnie już tylko melodia kosmosu. Podpieram głowę dłonią, staram się ułożyć w niej wszystko to co przed chwilą przeżyłam.

Ściągam hełm by przejrzeć się w ekranie i udowodnić sobie samej że dalej istnieję.

Oraz to, że Salamandra już puściła.

 

10/10

Mejs